Nie chciałam pokazywać tego imienia.
Ono było dla mnie, chciałam szukać tej osoby i powoli się w niej zakochiwać, jak niektóre szczęściary na filmach.
Chciałam uniknąć swatania z każdym możliwym imiennikiem.
Przecież mam czas, jestem nieśmiertelna.
Zastanawiałam się jak zakryć dłoń, miałam na sobie bluzkę na ramiączkach, więc naciągnięcie rękawu nie wchodziło w grę. Opatrzenie bandażem też nie, bo matka, bojąca się zarazków i bakterii pedantka, zaraz chciałaby "ranę" porządnie zdezynfekować.
W przebłysku chwilowego geniuszu złapałam starą puderniczkę, która leżała pod stołem. Przetarłam wieczko i na podłogę opadły malutkie drobinki kurzu. Otworzyła się w moich dłoniach z cichym kliknięciem. Choć pudru w niej było niewiele, starczyło na zakrycie imienia.
Szczęśliwsza raz jeszcze usiadłam na taborecie i chciałam zacząć grać, ale moje ręce leżały na klawiaturze odmawiając mi posłuszeństwa.
Byłam zmęczona, długo nie spałam, a niedawno wróciłam do zdrowia po ciężkiej i długiej chorobie, od tej pory potrzebowałam więcej snu. Zazwyczaj kładłam się na godzinę w południe, w czasie największego upału, by jeszcze chwilę odpocząć.Nienawidziłam się za tę słabość.
No i tego dnia jeszcze nic nie jadłam, a była już prawie trzecia.
Zatrzasnęłam z hukiem pianino i zrezygnowana powłócząc nogami podeszłam do szafki. Z tyłu znalazłam paczkę karmelków,których wepchnęłam sobie do buzi naraz całą garść, resztę wrzuciłam z powrotem i z policzkami jak chomik ułożyłam się na stosie poduszek.
Próbowałam zasnąć, lecz sen nie przychodził.
Spod zamkniętych powiek wychodziły obrazy, o których myślałam, że już dawno zamknęłam je gdzieś w głębi umysłu, skąd miało nie być powrotu.
Zakopałam się głębiej, by zagłuszyć wszelkie odgłosy z zewnątrz, śpiewające ptaki, wiatr, przejeżdżające samochody.
Zanim ogarnęła mnie fala senności ustawiłam budzik tak, by móc chociaż godzinę przespać i zamknęłam oczy. Dopadł mnie sen, głęboki i straszny, taki, z którego człowiek nie jest w stanie się wybudzić tylko musi czekać. Czekać, aż on sam zdecyduje, że starczy.
Dziesiątki, setki, miliony twarzy powtarzających ciągle moje imię, z niewidzącym wzrokiem, poruszające ustami jak w transie.
Zlaną potem obudził mnie alarm pagera. Znudzona wygrzebałam go i mrużąc oczy spojrzałam na ekran.