sobota, 1 marca 2014

~1~

Do tej pory wspomnienie tego co zrobiła wywołuje u mnie złość.
Ile razy miałam jej tłumaczyć, żeby nie wyrzucała moich ubrań?
Dobrze wiedziała, że jestem w stanie przerobić je na tysiące sposobów, a i tak je wyrzucała. Przecież cała moja szafa składała się wtedy ze zszytych kawałków starych ubrań. Zdenerwowana uderzyłam ręką o ścianę wiedząc, że wywoła to krzyk mojej mamy. Trudno, trzeba było nie wyrzucać moich rzeczy.
 - Sarissa, przestań się rzucać, te bluzki były okropne - krzyknęła z kuchni. Nawet wiedziała o co mi chodzi.
Kipiąc gniewem wyszłam na balkon, z niego zeszłam do ogrodu. Kiedy przez niego przechodziłam usłyszałam szelest w krzakach, ale wściekła nie zwróciłam na niego uwagi. Teraz wydaje mi się dziwnie znajomy.
Myśląc o niebieskich migdałach dotarłam do celu, którym był stary garaż z blachy.
Ktoś go dawno opuścił, nie było go w kartotekach, więc Urząd Nieużytków chciał się go jak najszybciej pozbyć. Cena była śmiesznie mała więc w wieku czternastu lat kupiłam sobie garaż. Przeznaczyłam na ten cel jedną czwartą moich oszczędności, resztę wydałam na naprawę, uszczelnienie i urządzenie, znajomy znajomego kuzyna kolegi mojego przyjaciela podłączył mi ogrzewanie i prąd, tak więc w wieku lat szesnastu miałam już swoje małe mieszkanko. Tylko brakowało mi łazienki, ale zawsze można skorzystać z Centrum Czystości Publicznej, w końcu było bezpłatne.
Ściągnęłam koc z pianina, które stało w kącie i podkręciłam taboret. Położyłam palce na klawiaturze i rozmawiałam. Rozmawiałam z moim przyjacielem, który nigdy mnie nie zawiódł, nigdy nie nazwał mnie nieśmiertelną.
Wszystko przez ten głupi znak wewnętrznej stronie lewego nadgarstka, przez tę głupią baterię. U każdego człowieka poziom jej naładowania malał z każdym dniem, tylko nie u mnie. Sąsiedzi, rówieśnicy, rodzina, wszyscy traktowali to jako klątwę, nie dawali mi się cieszyć życiem.
"Czemu tak szybko jesz, masz całą wieczność"
"Czemu się tak niecierpliwisz, jesteś nieśmiertelna"
"Dbaj o przyszłość, będziesz w niej żyć wiecznie"
Takie i podobne zdania słyszałam codziennie, potrafiły zepsuć najpiękniejszy dzień.

Długo nie wiedziałam od jakiego dnia zacząć opowieść. Dlaczego wybrałam ten?

Dlatego, że gdy podniosłam rękę by zacząć spacer po klawiaturze, zauważyłam znak, na który czeka większość nastolatek. Imię.
Imię wypisane piękną czcionką na wierzchu mojej dłoni.
Imię, które miało zostać ze mną, póki nie znajdę tej osoby.
Zaczęło się.

3 komentarze:

  1. Fajnie, że założyłaś nowego bloga. Zaczyna się ciekawie. Pomysł też świetny. I wciąga. Od razu chcę wiedzieć, co będzie dalej. Galla Anonimm

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy początek. Ten motyw z baterią - wspaniały. ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiło mnie :3

    OdpowiedzUsuń